Uwaga drastyczne zdjęcia:) ( ale to nie my zrobiliśmy)!
Niedaleko świerku znaleźliśmy te oto szczątki dzika.W pobliżu znajdowały się świerki pod którymi można było zauważyć legowiska tych osobników.
Zaraz obok znajdowała się nora borsuków. Niestety nie mieliśmy na tyle ciepłych ciuchów, aby poobserwować je w nocy. Szkoda:(
Gdy doszliśmy w końcu do miejsca obozowania, postanowiliśmy zrobić szałas. Zajął nam on ok.4 godz. Nieświadomie pilarze wspomogli nas świerkowymi gałązkami. Jak skończyliśmy to rozpaliliśmy ognisko i zaczęłam przygotowywać nam kolację: szaszłyki! Po kolacji jeszcze troszkę posiedzieliśmy przy ognisku i nadszedł czas spania...Tak nasz szałas wyglądał z rana. Musieliśmy podeprzeć belkę dwoma tyczkami, bo nie zauważyliśmy pęknięcia koło sęku.Po śniadaniu poszliśmy się przejść po lesie i poszukać jakiś śladów.Oto co widzieliśmy:
Drapaczka dzików:))))!!
Po spacerze przyszedł czas na obiad.
Po obiedzie ,kiedy ognisko jeszcze płonęło, zrobiłam ciasto zwane BANOCK. Ciasto przypomina w smaku bułkę maślaną.Bardzo pyszna była.
Po wypiekach zaczęliśmy się pakować no i ruszyliśmy do domu.W drodze natrafiliśmy na połamane drzewa, które wyglądały jakby ktoś je poukładał ,aby się opierały o drugie drzewo.
Koniec.
Ula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz